Pielęgnacja twarzy - jak dbam o wrażliwą skórę rano i wieczorem
Cześć!
O napisaniu tego posta myślałam już bardzo długo, jednak ciągle się coś zmieniało i nie miałam ani jednego stałego produktu w pielęgnacji mojej cery, więc taka notka nie miałaby dla mnie kompletnie sensu. Przez ostatni rok moja cera przeszła bardzo dużo, ale dzięki temu mam cerę o jakiej zawsze marzyłam i jaką chciałam mieć.Ten rok pozwolił mi też trafić w końcu na kosmetyki, które idealnie się sprawdzają i nie chcę już ryzykować i próbować kolejnych kosmetyków. We wrześniu, kiedy minie mi miesiąc 'karencji' po braniu leków, powstanie post o minionym walecznym roku mojej cery. A tymczasem zapraszam na dzisiejszy wpis.
Kremy/serum
________________
Chyba każda z nas wie, jak ważne jest używanie odpowiedniego kremu na dzień. Taki kosmetyk nie tylko powinien funkcje ochronne, regeneracyjne czy naprawcze dobrane odpowiednio do potrzeb cery, ale dobrze by było, aby współgrał z podkładem i nie psuł nam makijażu w ciągu dnia. Przed bardzo długi czas, nie potrafiłam dobrze ocenić mojej cery. Czy jest tłusta, mieszana czy normalna, bo sucha to nigdy nie była. Według mnie była to cera tłusta i produktów nawilżających unikałam jak ognia, co jak się potem okazało, było dużym błędem. Mnóstwo kremów kupiłam, użyłam dwa razy i albo wyrzuciłam albo komuś oddałam, bo skończyło się to klęską.
Serum z Clinique ciekawiło mnie odkąd pojawiło się w Sephorze. Czytając już o tym produkcie, myślałam, że pewnie sprawdziłby się na mojej cerze. Długo nie myśląc wybrałam się do Sephory, gdzie porozmawiałam jeszcze z Panią, a mój dodatkowy 20% rabat na karcie tylko przekonał mnie do zakupu. Wtedy własnie kupiłam jeszcze bazę ze Smashboxa i zgubiłam zakupy z Sephory... Nie pytajcie.. Serum jest genialne. Super nawilża, ekstremalnie szybko się wchłania, nie jest lepkie i współgra z każdym podkładem
Natomiast krem z Biodermy to nowość w mojej pielęgnacji od niecałych 2 tygodni i jest to krem z zalecenia dermatolog. Chwalę go sobie już od pierwszego użycia. Stosuję te dwa produkty na zmianę, z naciskiem na krem z Biodermy, kiedy skóra jest bardziej zaczerwieniona niż zwykle.
Demakijaż podróżny
____________________
Nie cierpię chusteczek do demakijażu. Po prostu ich nie znoszę. Nie dość, że nie radzą sobie odpowiednia (czyt, małą) ilością chusteczek ze zmyciem makijażu, to płyn w nich zawarty szczypie w oczy a cała twarz mnie swędzi a na koniec i tak muszę użyć normalnego płynu micelarnego. To się kompletnie mijało z celem. W moje ręce wpadły chusteczki do demakijażu z Sephory. Podchodziłam do nich jak do jeża i przeleżały swoje w szufladzie. Podczas jednego z wyjazdów nie miałam płynu micelarnego, więc wrzuciłam opakowanie chusteczek do kosmetyczki. Ich działanie mnie bardzo zaskoczyło. Kokos wręcz pozorom działał bardzo kojąco, nie szczypało nic w oczy a twarz nawet nie była podrażniona. Wiadomo, że potem musiałam domyć twarz żelem, ale to szczegół. Nie dostrzegłam chyba żadnych wad w tych chusteczkach. Na pewno nie będę ich używać w domu, ale na jakieś jedno nocne wyjazdy będą sprawdzały się ekstra.
Tak się prezentuje pielęgnacja mojej cery w ostatnim czasie. Czy jakiś produkt jest Wam znajomy? Co jest Waszym hitem?
O napisaniu tego posta myślałam już bardzo długo, jednak ciągle się coś zmieniało i nie miałam ani jednego stałego produktu w pielęgnacji mojej cery, więc taka notka nie miałaby dla mnie kompletnie sensu. Przez ostatni rok moja cera przeszła bardzo dużo, ale dzięki temu mam cerę o jakiej zawsze marzyłam i jaką chciałam mieć.Ten rok pozwolił mi też trafić w końcu na kosmetyki, które idealnie się sprawdzają i nie chcę już ryzykować i próbować kolejnych kosmetyków. We wrześniu, kiedy minie mi miesiąc 'karencji' po braniu leków, powstanie post o minionym walecznym roku mojej cery. A tymczasem zapraszam na dzisiejszy wpis.
Dopiero przez ten miniony rok nauczyłam się jak ważna jest pielęgnacja twarzy a zwłaszcza jej dokładne mycie, odpowiednio dobranymi do jej preferencji kosmetykami. Przyznaję bez bicia, że nie przykładałam nigdy do tego specjalnej uwagi. Wieczorem zmywałam makijaż, potem umyłam tylko wodą, bo wszystko co miałam mega mi ściągało skórę i bardzo nie lubiłam tego uczucia, więc przestałam używać czegokolwiek. Głupie, wiem.
Rano tylko krem i to ciągle inny, bo żaden nie spełniał moich oczekiwań w 100% a właściwie to nie potrafiłam sama dobrać odpowiedniego dla mnie kremu, a moja poprzednia dermatolog kompletnie mi w tym nie pomagała. Byłam zdana sama na siebie i opinie w Internecie. W końcu w Bydgoszczy trafiłam na rewelacyjną dermatolog, której zawdzięczam to, jak moja skóra wygląda aktualnie. Nauczyła mnie dbać o moja cerę, pomogła dobrać odpowiednie kosmetyki i potrafiła odpowiedzieć na każde moje pytanie i rozwiać wątpliwości. Kilka produktów, typowo drogeryjnych się u mnie sprawdzały, ale nie wiedziałam czy mogę je stosować ze względu na to, że byłam nakierowana stricte na dermokosmetyki. Jednak dermatolog kierowała się zasadą, że jeśli coś działa i nie szkodzi, to można to używać i nie wydawać fortuny na dermokosmetyki, które mogą albo działać podobnie albo się kompletnie nie sprawdzić. I to mi się podobało!
Tak więc po ciężkim roku zmagań, mam kosmetyki, które mnie nie zawodzą i to własnie je chciałabym Wam pokazać.
Oczyszczanie/demakijaż
________________________
W tej kwestii szukałam najdłużej kosmetyku, który śmiało będę mogła nazwać ideałem. Przez moje ręce przewinęły się chyba wszystkie żele i pianki do mycia twarzy, które dostępne są zarówno w drogeriach jak i aptekach. Cześć z nich po prostu mi nie odpowiadała a inne dawały efekt odwrotny niż powinny a dodatkowo mi szkodziły. Już byłam naprawdę zmęczona testowaniem kolejnych produktów metodą prób i błędów. Za bardzo bałam się o stan mojej cery, by znowu się jej nie pogorszyło.
Te dwa produkty były ostatnią nadzieją. Powiedziałam sobie, że na tych produktach kończę szukanie na własną rękę. Generalnie firmy Vichy oraz La Roche Posay są jednymi z moich ulubionych i zaufanych.
________________
Chyba każda z nas wie, jak ważne jest używanie odpowiedniego kremu na dzień. Taki kosmetyk nie tylko powinien funkcje ochronne, regeneracyjne czy naprawcze dobrane odpowiednio do potrzeb cery, ale dobrze by było, aby współgrał z podkładem i nie psuł nam makijażu w ciągu dnia. Przed bardzo długi czas, nie potrafiłam dobrze ocenić mojej cery. Czy jest tłusta, mieszana czy normalna, bo sucha to nigdy nie była. Według mnie była to cera tłusta i produktów nawilżających unikałam jak ognia, co jak się potem okazało, było dużym błędem. Mnóstwo kremów kupiłam, użyłam dwa razy i albo wyrzuciłam albo komuś oddałam, bo skończyło się to klęską.
Serum z Clinique ciekawiło mnie odkąd pojawiło się w Sephorze. Czytając już o tym produkcie, myślałam, że pewnie sprawdziłby się na mojej cerze. Długo nie myśląc wybrałam się do Sephory, gdzie porozmawiałam jeszcze z Panią, a mój dodatkowy 20% rabat na karcie tylko przekonał mnie do zakupu. Wtedy własnie kupiłam jeszcze bazę ze Smashboxa i zgubiłam zakupy z Sephory... Nie pytajcie.. Serum jest genialne. Super nawilża, ekstremalnie szybko się wchłania, nie jest lepkie i współgra z każdym podkładem
Natomiast krem z Biodermy to nowość w mojej pielęgnacji od niecałych 2 tygodni i jest to krem z zalecenia dermatolog. Chwalę go sobie już od pierwszego użycia. Stosuję te dwa produkty na zmianę, z naciskiem na krem z Biodermy, kiedy skóra jest bardziej zaczerwieniona niż zwykle.
Skinoren - krem na noc
______________________
Bardzo często na noc nie używałam nic poza codziennym oczyszczaniem. Bałam się jej większego przetłuszczenia lub wręcz odwrotnie przesuszenia. Używałam różne serum, kremy. Były w porządku, choć brakowało mi w nich mocy redukcji drobnych zaczerwienień na skórze. Znalazłam to w kremie Skinoren, który później poleciła mi również dermatolog, więc już sama idealnie trafiłam w idealny krem na noc. Nakładam go punktowo na większe zmiany, choć przeważnie kończy się to cienką warstwą na całej twarzy i absolutnie nic złego się nie dzieje. Rano cera jest gładka bez jakichkolwiek zaczerwienień. Nie należy do najtańszych, ale zdecydowanie jest warty swojej ceny.
Maski/maski w płachcie/peelingi
______________________________
Każda z nas wie i docenia każdą wolną chwilę jaką posiada w swoim codziennym grafiku. Czasami bardzo ciężko jest wygospodarować choć 15 minut, właśnie na maseczkę, aby się odprężyć a dodatkowo, co najważniejsze, poświęcić swojej cerze trochę czasu i odpowiednio o nią zadbać. Jestme ogromną fanką masek w płachcie, są najszybsze w użyciu, nie trzeba się brudzić przy nakładaniu i męczyć przy zmywaniu, zwłaszcza maseczek z glinką. Na rynku dostępnych jest mnóstwo maseczek w tej formie i naprawdę każda znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.
Jednak, kiedy potrzebne jest dogłębniejsze oczyszczanie czy wybielenie, idealnie sprawdzają się tradycyjne maseczki. Moją ulubioną jest czarna maska rozświetlająca z Loreal oraz maski metaliczne z Bielendy. Tym maskom mogę zaufać i wiem, że po zmyciu ich z twarzy, widok cery mnie nie zaskoczy negatywnie.
Moja cera jest nadal dość wrażliwa a skóra cienka. Zawsze byłam fanka grubych, mocnych peelingów, teraz niestety jest to u mnie nie wskazane i przerzuciłam się na peelingi enzymatyczne. Lubię jednak czuć, ze używam peelingu, a jednocześnie nie podrażniać podrażnionej już cery. I tutaj idealnie wpisuje się peeling z nowej serii Perfecty. Peeling z olejkiem, nawilża i zdziera martwy naskórek. Dla mnie bomba!
____________________
Nie cierpię chusteczek do demakijażu. Po prostu ich nie znoszę. Nie dość, że nie radzą sobie odpowiednia (czyt, małą) ilością chusteczek ze zmyciem makijażu, to płyn w nich zawarty szczypie w oczy a cała twarz mnie swędzi a na koniec i tak muszę użyć normalnego płynu micelarnego. To się kompletnie mijało z celem. W moje ręce wpadły chusteczki do demakijażu z Sephory. Podchodziłam do nich jak do jeża i przeleżały swoje w szufladzie. Podczas jednego z wyjazdów nie miałam płynu micelarnego, więc wrzuciłam opakowanie chusteczek do kosmetyczki. Ich działanie mnie bardzo zaskoczyło. Kokos wręcz pozorom działał bardzo kojąco, nie szczypało nic w oczy a twarz nawet nie była podrażniona. Wiadomo, że potem musiałam domyć twarz żelem, ale to szczegół. Nie dostrzegłam chyba żadnych wad w tych chusteczkach. Na pewno nie będę ich używać w domu, ale na jakieś jedno nocne wyjazdy będą sprawdzały się ekstra.
Tak się prezentuje pielęgnacja mojej cery w ostatnim czasie. Czy jakiś produkt jest Wam znajomy? Co jest Waszym hitem?
oj aż zazdroszczę, bo połowę z tych produktów mam w swojej głowie od dawna!
OdpowiedzUsuńFantastyczne produkty, część znam i używałam, a na pozostałe jest chęć :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę te chusteczki z Sephory. Uwielbiam wszystko co kokosowe więc chętnie wypróbuję :) większości kosmetyków, które przedstawiłaś nigdy nie używałam.
OdpowiedzUsuńdemakijaż kokosowy to jest dopiero relaks;)
OdpowiedzUsuńŻel Vichy właśnie wylądował u mnie dziś w denku na blogu ;)
OdpowiedzUsuńmaski w płachcie to genialna sprawa, sama bardzo je polubiłam :)
OdpowiedzUsuńNie miałam nic z tego co polecasz. Jednak jeśli lubujesz się w marce Vichy to polecam Ci olejek micelarny do demakijażu tejże marki. Jest genialny i bardzo go lubię!
OdpowiedzUsuńMam kilka masek w płachcie ale jednak wole tradycyjne maski
Pozdrawiam
fajne produkty, moja pielęgnacja wygląda podobnie, najważniejsze jest oczyszczanie i nawilżanie. muszę poczytać więcej o kremie Skinoren , może i mnie pomoże
OdpowiedzUsuńMiałam piankę La Roche Posay i był to jeden z lepszych dermokosmetyków jakie używałam. Śmiało powiem, że jeden z przyjemniejszych produktów, pianek do oczyszczania mojej twarzy - przyjemny zapach, nawilżenie, a nawet i cena, bo zwykle w super-pharm na promocji kupowałam :)
OdpowiedzUsuńO kremie Skinoren trochę dobrego już czytałam :)
OdpowiedzUsuńWiele z tych kosmetyków to dla mnie nowości, ale godne uwagi. Fajnie, że udało Ci się tak perfekcyjnie dobrać kosmetyki pielęgnacyjne. Ja metodą prób i błędów też już mniej więcej wiem, co lubi moja skóra, choć czasem jeszcze błądzę.
OdpowiedzUsuń